czwartek, 9 lutego 2012

Złapać życie za palec




Kłótnie toczą się zazwyczaj o zdjęcia dzieci martwych. Protestują chórem i ci, dla których to autentycznie zbyt mocny przekaz, jak i ci, którzy wolą nie widzieć (bo to i sercu nie żal). 

Tym razem było inaczej. 

Samuel Armas miał 21 tygodni, gdy Michael Clancy zrobił to zdjęcie. Chwyta chirurga za rękę podczas operacji rozszczepienia kręgosłupa. Chłopak rodzi się cztery miesiące później, zdrów jak ryba. Dwadzieścia jeden tygodni - piąty miesiąc ciąży. 

Nie zmyślę, gdy dodam, że fotograf przed tym 1999 rokiem był zwolennikiem legalnej aborcji, i trochę mu się perspektywa zmieniła. Mam zamiar opowiadać tę historię. Może ona zmienić ludzkie serca. To, co zaczęło się jako zwykłe zlecenie, przekształciło się w odpowiedzialność za przekazywanie historii ukrytej w zdjęciu - dziesięć lat później powiedział Fox News

Ze względu na wadę wrodzoną, rozszczep kręgosłupa, używa protez, ale radzi sobie z chodzeniem, jest świetnym pływakiem. Zabrzmi to brutalnie, ale w wielu zachodnich krajach już by się nie urodził, tak jak nie rodzą się dzieci z zespołem Downa. A i w Polsce ten przypadek mógłby być kompromisowym "ciężkim i nieodwracalnym upośledzeniem płodu", dozwolonym "do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej" - jak lekarz zaklasyfikowałby naszego Samuela w brzuchu Kowalskiej?

Rok temu we Włoszech 22-tygodniowy chłopiec przeżył aborcję, czego nie zauważył lekarz, a dopiero szpitalny kapelan, który następnego dnia przyszedł pomodlić się nad malcem. Ten żył. Błyskawicznie przewieziono go na oddział intensywnej terapii i bezskutecznie próbowano reanimować. Prokuratura wszczęła dochodzenie o zabójstwo. Zarzuty? Aborcja nie, tę przeprowadzono legalnie. Pozostawienie dziecka bez opieki. 

Trzeba coś dodawać?