poniedziałek, 6 lutego 2012

Po co nam Kościół, jak mamy las?




Święty Kościół grzesznych ludzi. Święty Kościół grzesznych ludzi. Święty Kościół grzesznych ludzi. Święty Kościół grzesznych ludzi. 

A jednak się dziwimy, gdy ci ze świecznika grzeszą. Nie chcę ich z tego świecznika rozgrzeszać, bo mają świecić jak siwobrody latarnik zgubionym piratom, ale chcemy przecież, żeby byli też ludzcy. A kto się odsłania, nie tłamsi pragnień, tego łatwiej obić. 

Wspólnota leczy z pychy. Nie każdy ma okulary, Fiodor kojarzy się pewnie bardziej z sowieckim żołnierzem niż mistrzem literatury. To nic, że wczoraj rozmawiałeś po angielsku z kontrahentem i spędziłeś romantyczny wieczór przy dźwiękach Trójki - tak samo walisz w pierś, bo tak samo, a może nawet bardziej (skoro pycha to największy grzech) jesteś grzeszny. 

Żeby zrozumieć mszę, trzeba poczuć jej rytm, dać się ponieść czemuś, co od 2000 lat jest sensem, krwiobiegiem Kościoła, na chwilę się do niego podłączyć. Po kilkunastu, kilkudziesięciu takich zabiegach widzimy, że faktycznie płynie w nas chyba jakaś inna krew. Po kilku latach codziennej transfuzji człowiek może dostrzec, że żeby nie wiem co działo się wokół niego – żyje mu się lepiej. Msza jest nudna, zawsze taka sama – narzekają buntowniczo nastawieni gimnazjaliści. Odpowiadam im zwykle – jasne. Podobnie jak jedzenie. Albo oddychanie.

Hołownia. Tomasz Merton w jednej ze swoich książek o kontemplacji kapitalnie rozwijał narrację o tym, czym ta właśnie kontemplacja nie jest. No i nie jest na pewno siedzeniem z własnymi myślami, emocjami i uniesieniami. A skąd ja mam mieć pewność, że siedząc tylko w tym lesie nie będzie mi dobrze, bo się najzwyczajniej pluskam we własnym błotku egoizmu? Jasne, w Kościele też można się schować. Ale Boga tam na pewno spotkasz i może za którymś razem cię znajdzie. 

Ktoś trafnie zwrócił uwagę, jak pierwotną, istniejącą od zawsze instytucją w społeczeństwie jest pośrednik. Chcąc zawrzeć umowę gospodarczą w naturalny sposób posiłkujemy się prawnikiem (wśród których oczywiście też są tanie dranie, ale jesteśmy spokojni, gdy się taki nie trafi i nas przez to grzęzawisko suchą stopą przeprowadzi), byli trybuni ludowi, a teraz rzecznicy praw obywatelskich, którzy z całym sztabem merytorycznych pomocników pomagają nam w relacji obywatel-rządzący. Mamy mediatorów, negocjatorów z samobójcami czy dziadków, którzy pomagają w konfliktach między rodzicami i dziećmi. Bo tak po prostu łatwiej. Nie każdy się nadaje, ale są fachowcy, i ci fachowcy są potrzebni. 

Czasami tych fachowców trzeba znaleźć. Churching, haha. A jak u kogoś kaplica, i to nie nie ta pobożna, to i tak się nie wywinie: fan-tas-tyczne kazania księdza Pawlukiewicza można łykać na wzmocnienie, gdy zwykła recepta za licha. Bo jak lubisz grać w piłkę, to choćbyś miał kiepskiego trenera, przeczekasz go albo zmienisz klub, ale błysku oczu na jej widok ci nie zabierze.