środa, 28 grudnia 2011

Niegotowi na nudę?




Już od dłuższego czasu chodzi za mną taka myśl, że my mamy problem z niebem, bo ta świadomość nas nie inspiruje. Tam pewnie jest pobożnie nudno jak na wieczornych gorzkich żalach z najgorszych wspomnień z dzieciństwa, taka nowenna trzymających się za ręce, podczas której będziemy wiecznie klękać, wstawać, śpiewać pobożne pieśni..

My szukamy błysku, zadziorności, przyjemności. To nic, że św. Pawłowi też błysnęło w drodze do Damaszku, Jan i Jakub nazywani byli "synami gromu" z powodu swojej gwałtowności, a pierwszym cudem Jezusa było przemienienie wody w wino.. Zaszachowali nas. 

Miejsce puste będziemy wypełniać swoimi wizjami. Tak jak każdy człowiek jest inny, tak każdy człowiek będzie miał inne niebo. My możemy dorabiać obrazy, za każdym razem trochę inne, ale ostateczna idea jest taka: Bóg spowoduje nasze szczęście w niebie. Jak różne nie byłyby nasze wyobrażenia, będzie za nimi stała jedna podstawowa intuicja: tam jest to, czego nam tu brakuje. Niebo to ma być wielka rekompensata. Tą drogą podążali goście jednego z programów na religia.tv, podobnie kreśli to Krzysztof Ogiolda w świetnym artykule dla "Nowej Trybuny Opolskiej" (ostatni akapit tu).