wtorek, 27 grudnia 2011

Daj na spróbowanie



Coraz częściej słyszy się, szczególnie wśród celebrytów, o rozkwicie świadomego katolika. Czyli: ja nie będę nic moim dzieciom narzucała, gdy dorosną to same podejmą decyzję, w którego Boga będą wierzyć. 

Na pierwszy rzut oka wydaje się to być humanitarne i racjonalne, ale Serce prędzej czy później pyta Rozum: tylko czy o to chodzi, czy nie jest to zabicie naturalnej cząstki przekazania tego, co najdroższe albo wręcz biała flaga przykrywająca własną letniość wiary?

Szumiało to gdzieś w tyle głowy, ale świetnie spuentował to dopiero Josemaria Escriva de Balaguer, założyciel Opus Dei, a za nim przytoczył Jose Luis Soria w książce "Mistrz dobrego humoru" (nosił on, Escriva rzecz jasna, w portfelu swoje zdjęcie z zagniewaną miną, na które spoglądał, gdy podejrzewał u siebie niepotrzebną reakcję).
Tak! Tak! Właśnie tak! Przed podaniem mu piersi matki, należałoby mu dać na spróbowanie lucerny, jęczmienia, słomy… ażeby mógł sobie wybrać.