sobota, 3 listopada 2012

Wierzę – nnoo ale bez przesady.




Jak ten Zacheusz. Patrzę z drzewa, jestem ciekawy, ale nie będę złaził i się tym podniecał. Tkliwy nihilista opanowujący pozycję dystansu. Intelektualnie wezmę trochę, pokonfrontuję, ale mnie nie stygmatyzuj. Mam swój kabriolet, Bóg szanuje moją wolność, a ty mi tutaj wciskasz pełne wrzasków rodzinne kombi. Chciałbym, ale nie umiem.

Próbuj, naprawdę warto.

Bóg się po prostu opłaca. I wcale nie dlatego, że lepiej wierzyć niż nie wierzyć, bo nic się nie traci, a można dużo zyskać. Nie. Po prostu można głębiej żyć. Już teraz. Tę samą sytuację możesz przemielić, albo dobrze przeżyć. Ba, możesz nawet ją przeżyć jakoś, z namiastką piękna, albo możesz ją pięknie przeżyć. Ciężko mi się często przekonać do wartości Miłości – jako tej miłości od Boga. Miłość Boża rozumiana jako twoja miłość do innych i ta, którą Bóg daje od innych tobie – ok. Ale żeby tak bezpośrednio – to się wymyka logice. Ale masz czasami impuls, krzyk bezradności. I wtedy stawiasz na coś nieuchwytnego, czemu, jak umiesz, niezdarnie, zawierzasz. A Bóg daje ci okulary mądrości.

Św. Augustyn, ten sam, który w latach młodości prosił Boga, żeby dał mu czystość i umiarkowanie, ale "jeszcze nie teraz" (czego potem żałował), po lekturze "Hortensjusza" Cycerona pisał: Przed mymi oczyma zmarniały nagle wszystkie ambicje światowe. Niewiarygodnym wprost żarem serca zacząłem wprost tęsknić to nieśmiertelności, jaką daje mądrość.

I co, pochwycimy tę mądrość i będziemy wyciskać kiść przez lata? Dzięki Bogu, nie. Pycha by nas zmasakrowała. To nieuchwytna pogoń za Króliczkiem, w której najważniejsze, żeby sinusoida w ostatecznym rozrachunku była na górze.

Dlaczego nie czekać aż do śmierci na jedną kontrę, która da nam zwycięstwo? Bo życiu trzeba nadać wartość i jakość. Jeśli będziesz miał styl – nie będziesz liczył na cud, ale będziesz te cuda tworzył – i za nie będą cię oklaskiwać całe życie. A ty od tych oklasków nie zwariujesz.

Teraz tylko o tym pamiętać.